top of page
Szukaj

Utah ciąg dalszy - przepiękny Bryce Canyon National Park i ciekawy Zebra Slot

  • Ciechomscywpodróży
  • 24 paź 2017
  • 5 minut(y) czytania

Kolejnym dłuższym przystankiem w Utah miał być Bryce Canyon National Park, polecany nam przez wiele osób. Po drodze podjechaliśmy zrobić zapasy spożywcze w Walmarcie w Cedar City na cały stan, bo wiedzieliśmy, że ceny w sklepach parkowych i okolicznych są mocno zawyżone. Nocowaliśmy w Dixie National Forest, zaraz za Cedar Breaks National Monument. Piękne widoki mieliśmy podziwiać dopiero następnego dnia, bo było już prawie całkiem ciemno, gdy wjeżdżaliśmy na tereny darmowego campingu BLM. Z powodu bardzo niskiej temperatury (byliśmy wysoko i sezon turystyczny właściwie się tu już zakończył), rozpaliliśmy ognisko i zjedliśmy obiad i trochę S’more’ów (podpieczona pianka marshmallow z czekoladą i herbatnikiem).

Rano nie było wcale cieplej. Potężny wiatr niemal uniemożliwił nam zwiedzanie, które ograniczyliśmy do dwóch punktów widokowych i kilku zdjęć. Chcieliśmy jak najszybciej zjechać na dół, w stronę parku Bryce Canyon.

Trasa była przepiękna! Jadąc drogą numer 89 z Long Valley Junction, a następnie skręcając w „12” na wschód, aż do miasteczka Torrey – widoki zapierają dech w piersiach. Zjechaliśmy w stronę Bryce Canyon National Park i postanowiliśmy zobaczyć kilka najbardziej wysuniętych na południe punktów widokowych. Rozpoczęliśmy od dwóch ostatnich: Rainbow Point i Yovimpa Point. Bardzo wiało, więc ledwo nam starczało siły na zrobienie kilku zdjęć, a już marzyliśmy o naszych fotelach w ciepłym Shevym.

Później kierowaliśmy się na północ, zatrzymując się przy każdym kolejnym widoczku (najbardziej polecamy łuk na Natural Bridge, a dalej dopiero Bryce, Inspiration, Sunset i Sunrise Points).

Park wydał nam się bardzo ładny, ale same widoki z góry tak bardzo nas nie urzekły. Chcieliśmy jeszcze zobaczyć zachód słońca na Sunset Point, ale akurat zaczął konkretnie padać deszcz. Pojechaliśmy na nasz kolejny darmowy camping, właściwie zaraz za bramą od parku. Stało tu już kilka innych przyczep i, co ciekawsze, namiotów (biedaki! Jak oni są w stanie wytrzymać te mrozy i jeszcze w takim deszczu?!). Znaleźliśmy dla siebie przytulną miejscówkę i obejrzeliśmy kilka odcinków House, M.D.

Rano, na szczęście, pogoda była już znacznie lepsza. Wstaliśmy wcześnie, bo planowaliśmy wyruszyć na chociaż krótki szlak. Było za to pioruńsko zimno! Nawet Piotrek założył czapkę i rękawiczki, a także długie spodnie. Ja, oprócz czapki i rękawiczek, miałam kurtkę narciarską i dwie pary spodni, a do tego długie skarpetki. Zrobiliśmy herbatę w kubek termiczny i poszliśmy na szlak Wall Street.

Szlak był piękny! Wąskie tunele, czerwone skały i poranne promienie słoneczne, podkreślające cudowne kolory.

Planowaliśmy zrobić cały Navajo Loop Trail i szybko wracać do auta, ale gdy doszliśmy do rozwidlenia z Queens Garden Trail, coś nas podkusiło, żeby jeszcze trochę pospacerować. Poszliśmy w stronę Peekaboo Loop Trail i zobaczyliśmy, że możemy zrobić wyzwanie „Hike the Hoodoo”. Należało zrobić sobie zdjęcia przy tablicach informacyjnych na szlaku, a następnie udać się po nagrodę do Visitor Center. Ok, wyzwanie przyjęte!

Szlak okazał się jeszcze piękniejszy, niż się spodziewaliśmy.

Dopiero tu widać hoodoosy z każdej strony.

Popularne okazało się jeżdżenie konno tym szlakiem i wszędzie widać było końskie odchody. Samych koni jednak nie spotkaliśmy. Widok z górnych punktów widokowych parku robi podobne wrażenie jak Wielki Kanion – cudowne, ale chciałoby się zejść w dół. Tu nie popełniliśmy błędu znad Grand Canyon i zdecydowaliśmy się zejść tyle, ile damy radę. Bardzo polecamy te szlaki!

Dzięki tym widokom Bryce Canyon National Park stał się jednym z naszych ulubionych parków w USA (dla mnie stoi chyba na równi z cudownym Zion NP). Jeśli macie mało czasu, przejdźcie się chociaż przez Wall Street. Koniecznie!

Po wzięciu prysznica i zrobieniu (nareszcie!) porządnego prania, ruszyliśmy dalej. Droga w kierunku Capitol Reef National Park była w dalszym ciągu fantastyczna. Ciężko się oprzeć, by nie zatrzymywać się na każdym punkcie widokowym. My jednak mieliśmy kolejny przystanek na tej trasie – szlak do Zebra Slot.

Ponieważ nie było nas stać i za późno planowaliśmy rezerwację na szlak do Kanionu Antylopy, chcieliśmy chociaż zobaczyć jakikolwiek inny, choć trochę podobny tunel. Wybór padł na całkiem popularny Zebra Slot. Szlak zaczyna się właściwie w środku pola. „Parking” dla samochodów znajduje się po drugiej stronie wąskiej drogi, za którą znajduje się początek szlaku (po minucie widać tablicę informacyjną, która nakazuje wzięcie odpowiedniej ilości wody). My wzięliśmy tylko dwie małe butelki. Jak się później miało okazać, to był spory błąd.

Sam szlak wiedzie przez pola i góry.

Całą trasę szliśmy wąską ścieżką lub wyschniętą rzeką (która jednak nie jest zawsze sucha, więc wiosną zapewne można się nieco zmoczyć). Widoki są naprawdę piękne (wiem, że się powtarzam, ale zachwyt nad cudownym stanem Utah chyba nigdy mi nie przejdzie).

W pewnym momencie szlak się rozdziela (a w każdym razie tak nam powiedział wcześniej internet i teraz gps w telefonie Piotrka, bo nie ma tu żadnych właściwie oznakowań, tablic informacyjnych, itp – spora różnica między parkami narodowymi, w których zdecydowanie nie da się zgubić). Najpierw zdecydowaliśmy się dojść do Zebra Slot. Skały faktycznie są tu w paski i cudnie to wygląda.

Gdy doszliśmy do wąskiego kanionu, okazało się, że woda, która w nim stoi, sięga mniej więcej do pasa.

Śmiałkowie z napotkanej przez nas ekipy przeszli cały kanion, my jednak postanowiliśmy ruszyć dalej, w kierunku Tunnel Slot. Tu kanion był znacznie węższy, ale, jak się okazało, równie głęboki.

Piotrek zdjął buty i wszedł do lodowatej wody. Część kanionu pokonał poza wodą – zapierał się rękami i nogami i robił kolejne, śmieszne kroki.

Na końcu zrobił jednak kilka zdjęć, więc ja też mogłam zobaczyć, co znajdowało się z drugiej strony (jak zwykle, nie uśmiechało mi się wchodzenie do lodowatej wody, zwłaszcza że widoki okazały się nieco słabsze, niż się spodziewaliśmy).

Po wyjściu z tunelu, poszliśmy jeszcze na samą górę, w nadziei, że zobaczymy tunel z góry.

Jednak nie udało nam się za bardzo, bo było już nieco stromo i nie chcieliśmy skończyć jak bohater „127 godzin” (swoją drogą sama historia i fabuła filmu, miała miejsce właśnie w Utah).

zlak bardzo polecamy, ale nie wiemy, jak można go przejść, gdy poziom wody jest wysoki. Lepiej się dowiedzieć wcześniej, bo do pierwszego Zebra Slot trzeba iść ok. 45 minut, a może nawet więcej. I, koniecznie, trzeba wziąć ze sobą dużo wody. Ledwo doszliśmy do samochodu, tak bardzo chciało nam się już pić i jeść. Byliśmy zmęczeni potwornie. Trzeba przyznać, że w Utah narzuciliśmy sobie niezłe tempo zwiedzania i nogi powoli zaczęły odmawiać posłuszeństwa. A jeszcze kilka parków narodowych przed nami!

Do kolejnego parku właściwie nie planowaliśmy jechać, ale droga do Arches NP i Canyonlands NP i tak wiodła przez Capitol Reef NP. Nie żałujemy. Znaleźliśmy piękny nocleg tuż przed wjazdem do parku i spędziliśmy na nim kolejny miły, choć chłodny wieczór.

W Capitol Reef zatrzymaliśmy się na kilku punktach widokowych, przejechaliśmy drogą widokową (Scenic Drive),

a następnie przeszliśmy krótkim szlakiem do Hickman Bridge.

Przy punkcie widokowym spotkaliśmy dwie pary emerytów. Chwilkę z nimi porozmawialiśmy i dowiedzieliśmy się, że na ich bucket list znajdują się wszystkie parki narodowe USA. Odwiedzili już 44, ale ciągle zostało im kilkanaście. My zaśmialiśmy się, że na naszej „bucket list” też się jeszcze kilka znajduje, a oni zażartowali, że chyba jesteśmy za młodzi na takie listy. Drudzy odpowiedzieli, żeby jednak zaczynać wcześnie, bo potem czas goni, a oni nie wiedzą, ile czasu im pozostało. W każdym razie, uroczo było oglądać, jak się nawzajem podtrzymują, jak sobie pomagają i jak mogą spełniać marzenia w całkiem już podeszłym wieku.

Na Capitol Reef NP przeznaczcie sobie spokojnie jeden dzień – powinno wystarczyć.

Za to na Bryce Canyon jest znacznie bardziej ekscytujący i tu można by pewnie spędzić nawet cały tydzień.


 
 
 

Comments


© 2017 by Ciechomscy w podróży

bottom of page