top of page
Szukaj

Symbol USA - Mount Rushmore

  • Ciechomscywpodróży
  • 19 sie 2017
  • 3 minut(y) czytania

Wreszcie dotarliśmy do South Dakoty! Tu też znaleźliśmy fajny camping, z jeziorem, toaletą, stolikami i miejscem na ognisko (które natychmiast rozpaliliśmy). Dodatkowo spotkał nas piękny zachód słońca, a później burza, po drugiej stronie jeziora.

Chcieliśmy wstać wcześnie rano, ale zaskoczyła nas ulewa. Gdy ok. 11:00 wreszcie przestało padać, doszliśmy do wniosku, że jezioro jest idealnym miejscem na kąpiel. Miny nam zrzedły, gdy okazało się, że na zewnątrz jest tylko 15 stopni! Właściwie Piotrek nie był specjalnie przerażony, więc jakimś cudem namówił mnie na kąpiel. Chyba kompletnie zwariowałam, ale się zgodziłam. Nie było łatwo, ale po kilkunastu minutach byliśmy czyściutcy i pachnący (uff!). Rozgrzaliśmy się herbatą z sokiem malinowym i parówkami z serem i ruszyliśmy w dalszą podróż.

Naszym celem było dojechanie do Badlands National Park. Po drodze zjechaliśmy do miasteczka Wall Drug – które nie było aż tak ciekawe, jak krzyczały do nas reklamy przez ostatnich 40 mil, więc spędziliśmy w nim zaledwie pół godziny. W Badlands NP byliśmy zatem dość wcześnie, więc mieliśmy sporo czasu na zwiedzenie parku. Tym razem nocowaliśmy w cudownym miejscu, w samym centrum parku (uwaga! Noce bywają tu bardzo zimne...). Dzięki temu, mogliśmy do woli spacerować po szczytach i szukać śladów bizonów. Najpierw znaleźliśmy bizonie odchody, później ślady kopyt, a na końcu nawet kępkę włosia z bizoniego ogona! Odwiedziliśmy też spore legowisko, ale bizonów brak. Poszczęściło nam się dopiero rano, gdy wstaliśmy na wschód słońca i usłyszeliśmy potężny ryk. Obok campingu, jak gdyby nigdy nic, spacerował sobie bizon. Po zrobieniu miliona zdjęć i filmów, poszliśmy poobserwować inne zwierzątka – prześmieszne surykatki.

Kolejnym celem naszej podróży był symbol USA – Góra Rushmore, czyli wyrzeźbione w skale głowy czterech prezydentów: Washingtona, Jeffersona, Lincolna i Roosvelta. Wstęp pod skałę jest bezpłatny, ale za parking trzeba zapłacić 11$. Jako oszczędni turyści z Polski uznaliśmy, że tylko zobaczymy górę z daleka, ale nadarzyła się inna okazja. Nieco dalej znajduje się bezpłatny, mały parking, z którego widać profil twarzy Washingtona. Z tego parkingu można udać się wąską ścieżką przez las i można podejść pod Mount Rushmore! Jednak wiecie co? Tak naprawdę góra nie zrobiła na nas żadnego wrażenia. Jeśli mijacie ją gdzieś po drodze, warto się zatrzymać. Ale jeśli planujecie nadrabiać kilkadziesiąt lub kilkaset mil – raczej sobie darujcie.

Nieco bardziej byliśmy podekscytowani na myśl o zobaczeniu pomnika Szalonego Konia. Autorem jest Polak, Ziółkowski, który zaczął budowę Crazy Horse w 1948 roku. Mimo, że rodzina artysty kontynuowała prace, do tej pory ukończono jedynie głowę i kawałek ręki. Ludzie licznie przyjeżdżają podziwiać dzieło, bo jest to największy monument na świecie (a raczej będzie, jeśli kiedykolwiek zostanie skończony). Wjazd na teren, to koszt 22$ za samochód. Wieczorem można też podziwiać laserowo wyświetlone kontury projektu docelowej rzeźby.

Po objechaniu Black Hills National Forest, udaliśmy się na kolejny camping – tym razem polankę obok baaardzo zimnej rzeki (co jednak nie przeszkodziło Piotrkowi się w niej wykąpać. Szalony!). Przy ognisku spotkaliśmy parę – Chińczyka-Amerykanina i Filipinkę mieszkającą w Kaliforni. Przygotowali nam pyszne japońskie nudle i spędziliśmy z nimi tak miły wieczór, że postanowiliśmy nieco zmienić nasze plany i podróżówać z nimi kolejnego dnia. Rano, po zjedzeniu ogromnego śniadania

(jajecznica, jajka sadzone, kiełbaski, placki ziemniaczane, organiczne pomidory, smażony boczek, tosty i mnóstwo ostrych sosów), wszyscy razem pojechaliśmy do Wyoming, na spacer dookoła Devil’s Tower.

Co ciekawe, mnóstwo osób przyjeżdża w to miejsce, by się wspinać – my nigdy byśmy się na to nie odważyli. Udało nam się za to spotkać w lesie sarenki – podeszły bardzo blisko.

Na kolejny camping dojechaliśmy (z naszymi nowo poznanymi przyjaciółmi), gdy było już całkiem ciemno. Camping położony był w środku lasu, przy potoku z licznymi, małymi wodospadami. Miejsce urocze, ale w nocy (mimo przekonywań Piotrka i Ricky’ego, że jesteśmy bezpieczni) nieco obawiałam się wizyty niedźwiedzi.

Kolejnego dnia byliśmy już w miejscowości Casper, w której w poniedziałek będzie widać całkowite zaćmienie słońca i nareszcie udało nam się kupić specjalne, bezpieczne okulary do podziwiania tego zjawiska. Za 3,15$ kupiliśmy dwie pary (jeszcze są dostępne, w sklepie Target – w pozostałych sklepach, w wielu miastach w pobliżu, wszystkie są wyprzedane). Szczęśliwi, ruszyliśmy w stronę Grand Teton National Park. Nie możemy się doczekać!


 
 
 

Comments


© 2017 by Ciechomscy w podróży

bottom of page