Kanada cz. 1 – Montreal i Ottawa
- Ciechomscywpodróży
- 2 sie 2017
- 3 minut(y) czytania

Jak już wcześniej wspominaliśmy, na zwiedzanie miast w naszej podróży zbyt dużo czasu nie ma. Długo zastanawialiśmy się, czy podjąć próbę zobaczenie Montrealu, Ottawy i Toronto, czy jednak lepiej by było wybrać jedno lub dwa miasta, za to zostać w którymś dłużej. Ostatecznie postanowiliśmy wjechać do wszystkich trzech.
Po przygodach ostatniej nocy, spędzonej w ciemnym, gęstym lesie, tym razem chcieliśmy wybrać nieco bardziej dostępne miejsce na nocleg. Początkowo znaleźliśmy parking/polankę, na której swoje samochody zostawiają wędkarze. Jednak, nieco speszeni tym dziwnym miejscem, zdecydowaliśmy, że pojedziemy najpierw zwiedzić Montreal, a później wymyślimy, gdzie spać.
Wjeżdżając do miasta, mieliśmy okazję oglądać piękny zachód słońca. Gdy przyjechaliśmy na miejsce, okazało się, że niezwykle trudno jest znaleźć w centrum wolne miejsce parkingowe.

Na szczęście spotkaliśmy przemiłych, młodych mieszkańców prowincji Quebec, którzy (w przeciwieństwie do innych mieszkańców Montrealu, np. sprzedawczyń w sklepie spożywczym), potrafili i chcieli porozumieć się z nami w języku angielskim, a nie francuskim. Szybko wytłumaczyli nam, że jeśli poczekamy 15 minut, to będziemy mogli skorzystać z miejsca tuż przy promenadzie – o pełnej godzinie zakaz parkowania nie będzie już obowiązywał. Stanęliśmy więc naszym Shevym i, czekając na możliwość opuszczenia samochodu, ucięliśmy sobie krótką pogawendkę z naszymi wybawcami. Okazało się, że właśnie kupili podobny do naszego samochód i zamierzają go przerobić na mini campera. :)

Montreal wydaje się być bardzo spokojnym i stosunkowo małym miastem. W centrum znajduje się spora katedra Notre Dame, tuż obok jest kilka zamkniętych dla ruchu kołowego uliczek, a nad wodą znajduje się park linowy. Warto zajrzeć do portu i zjeść kolację z widokiem na rzekę. Na wielu ścianach wyświetlane są mecze hokeja, fragmenty spektakli i filmów, a na ulicach stoją przeróżni artyści.


W nocy nie mieliśmy już wielu możliwości noclegowych, dlatego skorzystaliśmy z parkingu, znajdującego się obok parku miejskiego (nocleg). Niestety ogromnym minusem tego miejsca był przejeżdżający w pobliżu pociąg, a także most zwodzony, który tamował ruch – wiele samochodów jednocześnie, promy i pociągi, to zdecydowanie za duży hałas na spokojne przespanie nocy.
Z samego rana uznaliśmy, że sprzątanie łóżka zostawimy sobie na później i szybko pojechaliśmy szukać prysznica (najwyższa pora na porządną kąpiel). Dojechaliśmy na stację benzynową i Piotrek poszedł na zwiady. W okolicy łazienek dowiedział się, że skorzystanie z prysznica, to koszt 13 dolarów kanadyjskich za jedną osobę (ok. 10,50 USD). W tym momencie do Piotrka podszedł bardzo miły pan i powiedział, że jeśli chcemy, możemy skorzystać z jego karty na prysznice. Pan okazał się być Ukraińcem, który pracuje od lat w Kanadzie jako kierowca TIRa. Zapewnił Piotrka, że tankuje na tej stacji bardzo dużo i zbiera punkty, które i tak mu przepadną, jeśli nie skorzystamy z jego oferty. Dzięki uprzejmości obcego człowieka, oszczędziliśmy ponad 20 USD i wzięliśmy dłuuugi, ciepły prysznic. Ku naszemu zaskoczeniu standard łazienek był bardzo wysoki – do swojej dyspozycji mieliśmy toaletę, prysznic, ręczniki, mydło, suszarkę – wszystko w cenie.

Czyściutcy i gotowi do drogi, udaliśmy się w stronę Ottawy. Stolica Kanady jest urocza – przez środek płynie kanał, po którym mieszkańcy pływają łódkami i kajakami.

Żeby wypłynąć na większe wody, trzeba się „śluzować”. Kanał ma aż 7 śluz, więc obserwowanie łódki, która akurat wpłynęła do kanału, znudziło nam się po pierwszej śluzie. Przyjemnym spacerem obeszliśmy parlament, którego architekrura naprawdę nas zachwyciła, a ponadto zwiedziliśmy kilka głównych ulic miasta. Znaleźliśmy nawet chwilę na drzemkę na parkowym trawniku – nasza mata piknikowa (w arbuzy!) bardzo dobrze się sprawdza.

Mimo, że miasto nam się spodobało, nie chcieliśmy zostawać w nim dużo dłużej – do Toronto zostało nam bardzo dużo kilometrów, a jeszcze trzeba było znaleźć nocleg. Tym razem trafiliśmy znacznie lepiej – freecampsites pokazał nam piękne miejsce nad jeziorem (nocleg), więc rano znów mieliśmy okazję się w miarę normalnie umyć (oczywiście bez szamponu i mydła – nie chcieliśmy zanieczyszczać czystej wody).

A teraz – w drogę do Toronto i szybko, szybko nad Niagarę!
Comments