top of page
Szukaj

New York City

  • Ciechomscywpodróży
  • 26 lip 2017
  • 4 minut(y) czytania

W New York City spędziliśmy trzy i pół dnia. Nasz plan zakładał max. 5 dni w tym wielkim mieście, przede wszystkim dlatego, że cały nasz road trip ma się opierać na obcawaniu z naturą, a miasta są jednak jakby przy okazji.

DZIEŃ PIERWSZY (NIEDZIELA)

Żeby dojechać na Manhattan musieliśmy wsiąść z Brooklynu w jedną z kilku linii metra: mieliśmy do wyboru J, Z, M z jednego przystanku i A, C z drugiego. Ciekawostką jest, że znany raper, JZ, przybrał swój pseudonim artystyczny, ponieważ wychowywał się w Queens i w tych właśnie liniach metra (J i Z) spędził dużą część swojej młodości.

Zwiedzanie Manhattanu postanowiliśmy rozpocząć od kilku punktów obowiązkowych: Grand Central, Times Square, 42th St i 5th Ave (dwie istotne ulice w środku miasta). Dworzec Grand Central zrobił na nas duże wrażenie – piękny i masywny, za to najbardziej znany plac w mieście – Times Square, to miejsce, które wolelibyśmy omijać szerokim łukiem (ogromne, zatłoczone, świecące, kiczowate – zdecydowanie wystarczy zobaczyć raz i najlepiej nocą). Oczywiście dobrze jest nie przyjeżdżać w te rejony Manhattanu w niedzielę – ruch pieszy i samochodowy jest tego dnia ogromny i lepiej wybrać się w bardziej spokojną okolicę.

Nieco głodni, za radą Chrisa, poszliśmy do baru Rudy’s, który znajduje się już w Hell’s Kitchen (9th Ave/44th, 25th St). Za 3$ można tu dostać lane piwo, a hot doga dostaniemy gratis! Polecamy ten bar również ze względu na jego ciekawy klimat – widać, że dużo czasu spędzają tu miejscowi.

Aby odpocząć, zobaczyć rzekę Hudson i nieco pospacerować w południowym kierunku, udaliśmy się do wejścia na The High Line (W34th St.). Jest to piękna trasa widokowa, wybudowana na starych torach kolejowych. Spacerując i odpoczywając, dotarliśmy aż do dzielnicy Greenwich Village. Dalszą część dnia spędziliśmy na zwiedzaniu najbardziej artystycznych części miasta. Spędziliśmy miłe popołudnie w Washington Square Park, podziwiając artystów i obserwując różnych, dziwnych ludzi (np. pana, który udawał rzeźbę i był w tym świetny, próbę akrobatów, panią, która karmiła ptaki i wiewiórki), a następnie przeszliśmy przez gmach New York University. W sumie, w niedzielę, nasze nogi pracowały 10 godzin bez niemal żadnych przerw. W domu byliśmy przed 22:00 i, zmęczeni, szybko usnęliśmy.

DZIEŃ DRUGI (PONIEDZIAŁEK)

Tego dnia rano bardzo padało, dlatego nasze wyjście z domu znacznie się opóźniło. Kupiliśmy bajgle i muffina w piekarni i śniadanie zjedliśmy jeszcze w mieszkaniu. Gdy już się nieco przejaśniło, udaliśmy się w stronę Columbia University. Jest to już druga uczelnia, którą zwiedzamy i musimy przyznać, że kampus zrobił na nas ogromne wrażenie. Następnie przeszliśmy miłym spacerem przez okolice Central Parku, podziwiając po drodze: Museum of the City of New York, Guggenheim Museum, Metropolitan Museum of Art (wszystkie powyższe jedynie z zewnątrz). Później odwiedziliśmy Dylan’s Candy Bar – spory sklep z żelkami i cukierkami, w którym Justyna poczuła się jak w raju i wybrała garść najróżniejszych słodkości.

Po drodze do sklepów, które chcieliśmy odwiedzić (m.in. Victoria’s Secret czy Abercrombie&Fitch – głównie w celach poznawczych, niekoniecznie konsumpcyjnych), wstąpiliśmy jeszcze do sporego Apple Store, zobaczyliśmy Plaza Hotel, Trump Tower i Rockefeller Center.

Wieczorem udaliśmy się na drinki do 230 Fifth Rooftop Bar, z którego zobaczyliśmy cudowny widok na Empire State Building i panoramę miasta. Drinki kosztują tu 14$, lane piwo 6$, a butelkowane 9$. Trzeba przyznać, że były to dobrze zainwestowane pieniądze (inaczej za piękny widok miasta musielibyśmy zapłacić dużo więcej, wjeżdżając na któryś z wieżowców). Oczywiście ten widok był nieco inny – tu nie było widać dachów i budynków z daleka, raczej mieliśmy wrażenie, że jesteśmy dokładnie w centrum tych wszystkich wieżowców. Uwaga! Gdyby ktoś chciał tu wpaść na drinka, trzeba koniecznie pamiętać o zabraniu ze sobą dowodu osobistego – sprawdzają u każdego przy samym wejściu.

DZIEŃ TRZECI (WTOREK)

Tym razem w planach mieliśmy zwiedzenie południowej częśći Manhattanu. Nie było czasu na śniadanie w domu, dlatego wstąpiliśmy do pobliskiego Dunkin Donuts. Jest to chyba jedna z najtańszych sieciówek, w której napijemy się przeciętnej kawy i zjemy bajgla, donuta lub coś podobnego. Kawa kosztuje ok. 2$, ale w pakiecie z donutem wychodzi 2,75$ + podatek.

W naszych planach na NYC staraliśmy się uwzględnić wizytę w którymś z teatrów na Broadwayu. Aby kupić w miarę tanie bilety, można udać się do kiosku na Times Square, w którym od godziny 14:00 można szukać biletów na wieczorne spektakle (Uwaga! Bilety przedpołudniowe trzeba kupić dzień wcześniej). Innym sposobem, jest pobranie aplikacji TodayTix – tu dostaniemy bilety na kilka dni do przodu. Ostatecznie zrezygnowaliśmy z zobaczenia musicalu – niestety mając trzy dni bardzo ciężko zaplanować wizytę w teatrze czy w muzeach. Ale na pewno kiedyś wrócimy tu na dłużej i nadrobimy!

Zwiedzanie Financial District zaczęliśmy od World Trade Center. Nowa wieża, One World, jest bardzo, bardzo wysoka i pięknie wkomponowana w panoramę miasta. Obok budują nową, drugą wieżę. W pobliżu znajduje się piękny i niezwykle wzruszający pomnik – dwa ogromne baseny, z których ścian spływa woda i wygląda jak strugi łez. Na brzegach są wypisane nazwiska zmarłych. Baseny znajdują się w miejscach, gdzie przed zamachem 11 września, znajdowały się wieże WTC. W pobliżu zbudowany został także 9/11 Memorial (muzeum poświęcone tym tragicznym wydarzeniom), jednak kolejka po bilety była baaardzo długa i nie udało nam się wejść do środka.

Spacerem doszliśmy do Wall Street – dzielnicy finansowej, na której pieniądze zarabiają najbogatsi biznesmeni tego świata. Spory fragment ulicy jest obecnie w remoncie.

Później przeszliśmy do Battery Park, skąd z oddali zobaczyliśmy Statuę Wolności. Na wyspę można się dostać specjalnym promem, na którym znajdują się tłumy turystów. My postanowiliśmy przyjrzeć się pomnikowi z nieco dalszej odległości i wybraliśmy bezpłatny prom na Staten Island – płynie ok. 25 minut w jedną stronę, a z pokładów rozciąga się piękny widok na Statuę i panoramę Manhattanu i Jersey City.

Na podziwianie zachodu słońca, wybraliśmy tym razem spacer przez Brooklyn Bridge. Następnym razem wolelibyśmy przejść się po nim w godzinach porannych, kiedy nie ma tłumów ludzi – inaczej bardzo ciężko jest się po nim przeciskać, nie wspominając o robieniu ładnych zdjęć. Na Brooklynie poszliśmy do pizzerii Grimaldi’s, którą polecamy – pizza bardzo dobra (szczególnie polecamy white pizzę, czyli bez sosu pomidorowego), niezbyt droga i na dodatek można komponować dania według własnych upodobań. Podstawowa wersja pizzy zawiera mozarellę i bazylię oraz sos pomidorowy lub śmietanowy. Dodatkowo większość obsługi, to bardzo mili Polacy – kolejny atut restauracji. W lokalu nie można kupić alkoholu, ale na wieczornego drinka można się udać bliżej rzeki – tu warto zjeść pyszne lody i podziwiać wieczorną panoramę dolnego Manhattanu.


 
 
 

Comments


© 2017 by Ciechomscy w podróży

bottom of page